W moim życiu na Raceismie wcześniej byłem tylko raz. Wtedy ta impreza niezbyt mnie porwała, nie zrozumcie mnie źle, setki samochodów przerobionych na najwyższym poziomie robią wrażenie, ale wtedy czegoś brakowało. Dopiero w tym roku podszedłem do tej imprezy jeszcze raz, tym razem jako uczestnik. Podczas tegorocznej imprezy mój stosunek do niej mocno się zmienił, zacznijmy jednak od początku.

Megablastowa reprezantacja podzieliła się na dwa obozy, ci którzy stali “na górze” czyli Krzysiek swoją Toyotą Soarer Z20, Sebastian swoją srebrną MX-5 NB i Tomek Lexusem LS500h L oraz strefe driftu. W tej strefie postawiliśmy Previe, białą MX5 Sebastiana aka Chrupek i moją Silvie S15. Ci ładni do Wrocławia wybrali się już w czwartek, dla nas zabawa dopiero się zaczynała, bo Seba pojechał już dzień wcześniej zostawiając mi chrupka do dokończenia i co najważniejsze obklejenia go w barwy Megablastu.

Przygotowania zaczęły się już przy szykowaniu kół, na których chrupek miał się dostać do Wrocławia. Okazało się, że dystanse 4×100 –> 4×114.3, które miały być docelowo na aucie nie pasują więc plan założenia rolek z Japonii spalił na panewce i trzeba było kombinować. Jedyną opcją, by wszystko się udało zostały stalówki 8,5 i 9,5 oraz opony o szerokościach 175 i 155. Gdzie był haczyk ? 155 musiało być założone na szerszą felgę z racji tego, że tylko takie opony mieliśmy do dyspozycji przy różnicach 13 i 14 cali w wielkości koła. Przy próbach wstrzelenia opon na plaka niestety polegliśmy, dlatego z pomocą przyszedł znajomy zakład wulkanizacyjny i jego wyposażenie w postaci inflatora. Jak się okazało opony niestety nie chciały współpracować więc trzeba było wrócić do wybuchowego planu “A” z podejściem, że przecież musi wejść. Skończyło się to wstrzelonymi oponami i dziurą w suficie, tak dobrze czytacie, w przypadku jednej felgi ciśnienie było tak duże, że felga wystrzeliła w góre robiąc spustoszenie w poszyciu dachu (przepraszam Dominik jakoś to zalepimy xD). Problem kół rozwiązany, można zająć się sprawami ważnymi. Nieco po 19:00 Megablast nawiedził skład Tomka i Justyny z Wrappingmajster, którzy zajeli się obklejaniem samochodu we wzór, który zaprojektował Fiji z Hot Vision a Gimbus przy tym kibicował. Tutaj chciałbym podziękować wszystkim, którzy w tym uczestniczyli. Patrząc na scenę, gdzie królują Itashe i płomienie, obklejka w tym stylu wprowadza powiew świeżości a Tomek z Justyną idealnie pomysł nałożyli na blachę. Wszystko odbyło się całkiem sprawnie, bo wóz był na kołach, gotowy do wyjazdu już o 1:00 w nocy. Pora spać, o 8:00 wyjazd.

Zgodnie z ustaleniami wyjechaliśmy o 10:00 zgarniając pod drodze progi do Previi Seby.

Droga przebiegła bez problemu, już na wjeździe do Wrocławia zauważyliśmy auto, które moim zdaniem powinno być w TOP8. Mowa o wiśniowej Silvii S13 z Rosji z wanklem pod maską. Projekt bardzo czysty i schludnie zrobiony, szacun dla chłopaków że przyjechali na imprezę na kołach mając 1,5 cm prześwitu między asfaltem a przednimi sankami przy air ridzie podniesionym do góry. Wnętrze auta zostało odelżone do gołej blachy, jednak to co otacza kierowcę i pasażera zostało na miejscu budując poczucie “przytulności” w samochodzie które wygląda jak typowa wyścigówka. Zostając przy silviach, moją uwagę zdobyła żółte S15 ze Szwecji. Do tej pory nie byłem fanem body kitu 326 power, dopiero widząc go na żywo razem z Workami VS-XX i kierownicą Grip Royal w środku (bardzo na nią choruję) przekonałem się do tego stylu. Pod sceną można było znaleźć Toyotę Mark II JZX100, osobiście moje wymarzone daily i do tego w czarnym kolorze i na kołach Work Meister S1. Na koniec wisienki na torcie, dokładnie dwa R34 GTR. Jeden w kolorze Bayside Blue na customowych felgach nawiązujących do oryginałów a drugi, bardzo rzadki Nismo S1 przerobiony przez Omori Factory. Co ciekawe właściciel czarnego skaja posiada jeszcze R34 GTR Nur Spec a na codzień jeździ Suprą JZA80 która stała obok jego GTRa.

Najlepsza impreza jednak odbywała się na dole w strefie driftu. Co do samochodów widok był dosyć klasyczny. Mnóstwo BMW, kilka nissanów i dwie miaty, wszystkie auta jednak się wyróżniały zrobione na styl grassroot. Jednak nie o samochody tu chodzi a o ludzi. Integracja środowiska szła w najlepsze. Chcesz poznać właścicieli samochodów i poimprezować z nimi ? Nie ma problemu ! Przez to Wrocław trochę przypominał mi klimat znany z filmów z H20i. Miasto zapełnia się porobionymi samochodami a ludzie w hotelach (w tym przypadku też w parku maszyn) imprezują ciesząc się i robiąc głupie rzeczy budują wspomnienia.

Dlaczego zmieniłem podejście do imprezy ? Bo patrząc na samochodu zrozumiałem ile z moją silvią jest pracy przede mną. Nie chodzi o konkretny styl samochodu ale o podejście do modzenia. Auta zbudowane bezkompromisowo, na oryginalnych częściach z uwagą na detale. Poza tym, klimat grassroot jest ciągle żywy, rozwija się i piękni w nim są ludzie którzy go budują. Społeczność, która się integruje, inspiruje i często pomaga sobie nawzajem.